środa, stycznia 28, 2015

Poród część druga. To nieludzkie!

Przez tych 12 godzinach mózg mi nie wyparował.. na szczęście, choć próbowano mi to wmówić.
Na czym to ja skończyłam..
Ach tak na tym, że znieczulenie zaczęło działać. Tutaj możecie przeczytać część pierwszą tej opowieści.
Nareszcie - pomyślałam. Nic mnie nie boli, co za błogi stan! Błogostan! :)
Ale zaraz, zaraz, ja przecież jeszcze "rodzę"
Poczułam szarpnięcie i jakby zdjęto ze mnie ogromny ciężar, sądzę, że wyjęli wtedy równo 3 kilogramowego Okruszka. :)
Od razu krzyk!
Krzyk mojego Maleństwa! Żyje i skoro krzyczy to musi być wszystko ok. Uff.. Łzy napływają do oczu, wzruszenie level max jaki tylko się da :D
Nie przychodzą z Nim, coś mi tam w dole robią, nie wiem, wszystko przesłonięte. Tak na marginesie, mąż widział jak unoszą powłokę brzuszną, żeby wyjąć dziecko :] (jaki hardcore z Niego, że w ogóle się temu przyglądał..)
Słyszę tylko:

- Tsy kilo, tylko tsy kilo, a pani nie chciała z nami współpracować - rzekła "mądrze" sepleniąca położna.

Nie no ja się po prostu uparłam i już, żeby sobie cesarkę zrobić, a co mi tam :/
Wreszcie! Przynieśli moje kochane zawiniątko. Niestety mogłam sobie na Niego tylko popatrzeć i dotknąć rączek. No właśnie rączek.
Pytam, pani doktor, czy z Jego rączką jest coś nie tak, czy mi się tylko wydaje?
- Wydaje się pani, wszystko jest w porządku - rzekła PRZYGLĄDAJĄC się Jego lewej dłoni
Nie rozumiem do tej pory po co tak powiedziała, skoro nie było w porządku, myślała, że mnie tym uspokoi? Widziałam, że coś jest nie tak i nic nie było w stanie przekonać mnie do jakichś niby omamów. W dokumentacji szpitalnej zanotowano, że wykryto wadę dłoni lewej około 3 godziny po porodzie!

Skala Apgar, warzenie, mierzenie!

Wtedy zerknęli tylko czy ma wszystkie kończyny!?

Co za kraj.. co za mentalność.. co za służba zdrowia, znieczulica położnicza.

Jeszcze chwilę leżałam, w jakimś przedsionku, nie wiem co to było, mogliśmy tam chwilę z Mężem nacieszyć się Maleństwem. Ja nie mogłam podnosić głowy ze względu na znieczulenie podpajęczynówkowe, więc Mąż trzymał Oskarka w ramionach i zastanawialiśmy się co dalej.

Niedługo potem zawieziono mnie na salę pooperacyjną. Czekałam ponad dwie godziny, żeby znowu zobaczyć swoje ledwo co narodzone dziecko. To nieludzkie! Nie można rozłączać matki z dzieckiem, ani dziecka z matką zaraz po porodzie! Wtedy robi się jakaś wielka psychiczna dziura, tak to nazwę i tego nikt już nam nie wróci :(

Tracę siły i wiarę w ludzi, kiedy sobie o tym przypominam :/ Dlatego na tym już skończę, za jakiś czas zbiorę się i napiszę parodii ciąg dalszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszystkiego smacznego

Copyright © Gotuj i Mieszkaj , Blogger